Weteran
Przysłuchiwałem się z boku rozmowie narwanych zwiadowców.
-E byście poczekali. Słuchajcie Sigmara.. Cincz? Bedziemy sie tak chowac czy skopiemy komuś dupska he?
Offline
Członek Wiecu
- Zarasss. A szy zauwaszyliśśście tam soś, so by mogło nam pomós w znalesieniu tej elfki? Bo jak nie, to po chuj tam lesiecie?
Offline
Weteran
Ja tam nigdzie nie leze.. lakonicznie odparłem Zaczynała mnie nudzic ta stan rzeczy...
To może ruszymy dupska i zapytamy sie czy nie widzieli takiej jednej... tak najprostsze rozwiązania lubiały być najlepsze...i najskuteczniejsze...
Offline
Sigmar doszedl do wniosku ze to co widza moze byc karawana transportujaca ich zgube...
- A moze poprostu ich wyrzniemy - usmiechal sie chociaz wiedzial ze nic bardzie jbezsensownego nei mogl powiedziec - to jak?
Kiedys zaplakal swiat nad swoim koncem ale bylo za pozno oto jestem...
Offline
- Dobry pomysł Sigmar - rzekł Morty szeroko się uśmiechając - Nie wyglądają na takich co to by nam dużo pomogli w naszej misji - dodał po namyśle
Offline
Sigmar spojrzal sie na Mortiego i stwierdzil ze nie tylko on dzis ma poronione pomysly
- Coz wkoncu jestesmy z jednego nasienia - usmeichnal sie - jestemy nasieniem zla... zreszta zlo tu nei ma nic do rzeczy moja nauka na temat zla bedzie nastepuajca - odwrocil sie do wszystkich - zlo jako samo w sobie jest slabe tak jak i dobro - usmeichal sie - za to Veass pamietajcie jest matka i ojcem zla bez nas zlo by nie powstalo a wszyscy byli by obrzydliwie i obslizgle dobrzy - rzucil ironicznie Sigmar
Kiedys zaplakal swiat nad swoim koncem ale bylo za pozno oto jestem...
Offline
Weteran
Wzdrygnąłem się na myśl tak beznadziejnej perspektywy. Może i nie byliśmy skromni, ale za to szczerzy. Sigmar dobrze to ujął - pomyślałem. Sam będąc lekko niezrównoważony..odparłem
- No to jademy na nich co, ale zanim zginą moze co powidza? a moze bedzie lepsze zarcie w wozie. .....Obserwując zebranych miałem wrażenie że jedzenie było strzałem w dziesiątkę...
Offline
Członek Wiecu
- Kurwa. Najprossstsze roswiąsania sssą sassswyszaj najlepsssze. Wyjśśść i sapytaś. Kurwa, idę sssię ssspytam, a wy bąście w pobliszu, ale na rasie sssię nie wychylajsie. - To powiedziwawszy ruszył w kierunku karawany.
Szedł otwarcie. W końcu jest przedstwaicielem najpotężniejszej organizacji w okolicy (o ile nie w całym Lotharis). Partyzana na ramieniu, ogon zamiatający przydrożne krzewy. Wiecznie zgryźliwy wyraz pyska. I widoczne na płaszczu barwy gildii.
W końcu ktoś z karawany zauważył Cincz'a...
- Witam, witam na nassszych siemiach. Ssspokojnie. Nis wam nie chsemy zabraś. Mamy tylko kilka pytań i małą prośśśbę. Czekał na reakcję...
Offline
Weteran
HA wreszcie ktoś mnie posłuchał... docinki o głupocie orczej okazały się bezpodstawne.. no przynajmniej w tym wypadku...Ciekawie obserwowałem reakcję karawany...
Offline
Sigmar wychylil sie pewnie i dosc agresywnie zza traw tak aby zostal zauwazony przez karawane
- Niech widza ze nie jest sam - zwrocil sie do orka - jeszcze by sobie za duzo pozwolili a nie potrzebujemy rozlewu krwi naszego woja wolalbym miec na rekach ich krew - usmeichnal sie nieszczerze i dumnie wystawil sie na widok karawanie
Kiedys zaplakal swiat nad swoim koncem ale bylo za pozno oto jestem...
Offline
Weteran
Podobało mi się to.... jednak, że byłem zielony i sama głowa mogłaby nie zostać zauważona.. wstałem cały sugestywnie ukazując partyzanę...
Offline
Weteran
I oto chodzi słuchałbyś co Sigmar mówi....klops....taaa chyba z nich...
Offline
Jeden z jeźdców jaszczurów spioł gada ostrogami. Stwór donośnie zapiszczał. Gardłowy głos jucznych jaszczurów był raczej upiorny. Już po chwili przed Cinczem stal sporej wielkości gad. Jeździec rozwiązał chustę ukazując swoją murzyńską facjatę. Przez czas gdy lustrował Veańczyka wzrokiem druga gadzina powoli zajeła miejsce nieco z boku. Jeźdcy byli ubrani egzonrycznie jeden z nich przez klatkę piersiową miał przerzucony pas wypełniony nożami do rzucania. Drugi natomiast paradował w samych spodniach eksponoując swoją opalaną oraz pokrytą tatuażami klatkę piersiową. Gdy atmosfera między niemi a Cinczem stawała się tak gęsta, że gdyby wyciągnąć nóż możnaby kroić powietrze na częśći, karawana ruszyłą stępa. Milczenie przerawał półnagi jeździec.
- Harrr Czego szukasz na tych ziemiach *Tfu* Gadzinko. Jak żyję was tu nie spotkałem Aj!
Plując co chwilę omiatał okolicę oczami. Z pewnością dostrzegł stojących Aegira i Sigmara. Odwórcił się.
-Ruszać się, ruszać oślizgłe szumowiny. *Tfu* Inaczej przerobię was na marynatę! Wasze chędąożone sucze matki, kurwionce sie po portch przewracają się w grobie widząc jak takie gówna jak wy nędznie wykonujecie każdą robotę.
Jeden z osób krzątajacych się przy wozach spojżał tylko na wykrzykiwującego półelfa.
- Co się gapisz? Nie wiedziałem, że można usypać taką kupę góna, jednak jak na ciebie patrzę zaczynam wierzyć w cuda. Do roboty psiee *Tfu*.
Jeździec mówił charczącym głosem, który był drażniący dla wszystkich znajdujących się na tyl blisko by go słyszeć.
Offline