Największą budolą na palach jest chata Hasyssów. Tutaj mieszka piątka braci. Każdy z nich ma osoby pokój. Na parterze mieszka trójka z braci. Pokoje te łączy sporej wielkości hol, na środku którego zaadaptowana siatka z pirackiej kogi spełnia funkcję schodów prowadzących na pienterko. Gdzie są dwa dodatkowe pokoje sypialne. Zewnątrz chata nie wyróżnia się specjalnie pomimo tego, że dom rodowy Hasyssów zawsze był pokaźną budowlą w osadzie. Sporej wielkości drzwi oraz niewielkie okna. Wszystko na wypadek obrony własności rodzinnej. Dach został przez braci odświerzony, gdy powrócili jako wojownicy Veass. Dom prezentuje się jak nigdy. Po przekroczeniu drzwi trafiamy do holu, to pokój gdzie na wielkich pufach zasiadają Hasyssowie jaki i ich goście. Obszerny stół, na którym stoi kilka zdobionych kilichów znajduje się w centralnym punkcie pomieszczenia, tuż nieopodal plecionej drabinki. Na stole jest rozłożona wielka mapa obszarów wyspy. Z tego pomieszczenia wypełnionego pamiątkami rodowymi, można się udać również do kuchni, która pozostaje jednak w ukryciu za zasłoną z plecionek. Dom Hasyssów zawsze wypełnia dziwna woń ziela, które ta rodzina zwykła palić od niepamiętnych czasów. Może to właśnie od tego ziela, wzieła się kiedyś w mrocznych niepiśmiennych czasach ich nazwa. To w tym domu na brzegu osady na palach urzęduje tymczasowy zastępca mistrza Waran Hasyss.
Offline
Członek Wiecu
Skrob, skrob w drzwi. - Waran'a ssszukam. Ponoś sośśś chsiał ode mnie...
Offline
Weteran
Z tobołkiem na plecach i z kosa w ręku wygladał jak poslaniec Rah'aliela... jednak ten zielony kolor.. zapukał posłańcem o drzwi i czekał. w końcu waran coś od niego chciał
Offline
Członek Wiecu
Widząc, że drzwi się nie nadal otwierają, Cincz zdjął z pleców swój majdan i przykucnął na werandzie...
Offline
Otwierając drzwi wypuściłem z chaty falę gorącego powietrza przesyconego oparami ziela, którym włąśnie delektował się jeden z mych braci.
-Witajcie. Gdzie trzeci, po którego possłałem? Wciąż go nie ma?
Westchnąłem.
- No dobra wejdźcie do śśrodka.
Wpusciłem gości do środka. Usadowiłem na pufach znajdujących się przy stole. Szybkim ruchem wspiołem się po sznurach na piętro gdzie spędziłem chwilę. Następnie zszedłem jak zawsze głową w dół. Podszedłem do zniecierpliwionych wojowników. Wykonałem energiczny ruch ręką, kartka pergaminu poszybowałą w kierunku stołu. Na tym skrawku pergainu znajdowała się węglowa rycina młodej drowki. Miała dziewczęce rysy twarzy małe usta z lekko zadartymi kącikami ust. Równie leciutko zadarty nosek. Jej włosy zaczesane na bok zasłaniały jedno oko.
- To nassa agętka. Przez dobre parę miessięcy znajdowała się w obozie piratów. Gdzie poznawała ich palny. W dordze powrotnej, w którą wyruszyła, tego jesteśmy pewni miał ją przechwycić patrol zawiadowców. Ich powrót przeciąga się niezwykle długo. Zbyt długo żeby bozostawać biernym. Dlatego też zebrałem wass, nieliczny oddział, który uda się na posszukiwanie naszej zguby. Jeśli nie da się przyprowadzić agętki to przynajmniej przejmijcię jej wiedzę. Gdy to ssię stanie ona przestaje być ważna. Nie dajcie ssię zmylić to indywidualistka będzie wiedziałą, że jej wiedza jest gwarantem akcji jakie podejmiemy i w konsekwncji jej życia. Nie będzie wam łatwo coś z niej wyciągnąć.
Westchnołem ponownie. Zaschło mi w gardle. Chwyciłem puchar wina. Łyknąłem, skrzywiłem się splunąłem czerwonym płynem. Puchar natomiast wirując poleciał w kierunku kuchni. Swoją łapą wskazałem na tereny Uss. Palcem pokazałem drogę, jaką miała pokonać agentka
- Udacie ssię ich śśladem, poszukując jakiś znaków tego co mogło ich spowolnić. Resszte decyzji mussicie podejmować ssami, zeby wam to ułatwić, nominuję ciebie Cincz na dowódce, jako członek wiecu masz największy atutorytet, i bezgraniczne zaufanie całego Veass.
Zamknąłem na chwilę oczy.
- Jakieśś pytania?
Offline
Członek Wiecu
- Ssseee - westchnąłem tylko... Usss powiadzaszzz... Mosze to nagi? Ossstatnio rosssuchwaliły sssię troszzzkę, albo pirasi psssejszeli jej misssję... Nie wiem ssso gorsssze... Dopsze, pójdę tam. Daj nam tylko jeszzzcze jakiegośśś młodzika, który ssszybko biega. Pszyda nam sssię jako kurier, gdyby cośśś possszło nie tak. - zamiotłem z niepokojem ogonem.
Offline
- O ile ssię nie mylę to Fargon jesst łowcą. Osstatnio wyrywał się do jakiejśś missji. Wyssłałem po niego. Ale go wciąż nie ma.
Rusyłem do kuchni żeby powrócić z kielichami pełnych zdobycznego rumu, misą pełną odwłoków ważek i wielką fajką wodną pełną naszego rodzinnego specjału.
- Umilmy ssobie oczekiwanko.
W moich oczach pojawiła się znów beztroska radość.
Offline
Członek Wiecu
sesese... A dla Aegira by sssię sssoś na sąb snalasssło?
Offline
Weteran
Dobra rzecz... bitka będzie... patrole doniosły ostatnio to co Cincz mówił. Nagi rozpasły sie zanadto, Będzie na pewno ciekawie.(to mówiąc spojrzał znaczaco w kierunku swej kosy).
No właśnie! te słowa skierował do Cincza. coś bym zjadł. Pakowałem się w takim pośpiechu, że nie zdążyłem nic zjesć.(Tu wzork znacaco przeniósł się na gospodarza).
Offline
Do sali bez pukania wszedł Fangorn
- Przepraszam was towarzysze ale wiedziałem, że będziecie mnie oczekiwać z niecierpliwością więc śpieszyłem się jak mogłem - powiedział zdyszany.
Widząc kartkę pergaminu domyslił się o co chodzi więc zapytał:
- Kiedy ruszamy?
Offline
Weteran
Widząc nowego przybysza skinąłem mu głową na powitanie, zlustrowałem wzrokiem.. wygladał dość solidnie.
- Witaj Fangornie! Siadaj i posłuchaj co mamy do zrobienia.
Offline
Słuchał uważnie kompanów. Gdy skończyli tłumaczyć mu cel misji ciężko westchnął po czym powiedział:
- To bardzo trudne zadanie ale oczywiście się go podejme. Skąd mamy wiedzieć, że nie przeszła na strone wroga? A może została schwytana i wszystko opowiedziała porywaczom? Niczego nie możemy być pewni i właśnie to mi się podoba. Tak czy inaczej czeka nas pasjonująca wyprawa!
Offline
Podszedłem do drzwi, rozglądałem się po zebranych.
-Panowie myśślę, że nie ma na co czekać. Wyrussszajcie. Cincz... Massz już sporo ludzi pod swoją komendą... Gdy będziessz sszedł przez nasz garnizon, możessz ssobie dobrać kogo chcessz. Pamiętaj co by sobie zasstępce wyznaczyć. Na wsszelki wypadek. W czy mogę wam jeszcze jakoś pomóc... Szykuje mi ssię wyprawa do Nimith....
Offline
Weteran
Wysłuchawszy co jeszcze ma Waran do powiedzienia, Ork wstał i zaczął zbierać się do wyjścia. Nie omieszkał zabrać swojej zabawki. Rzucił okiem na towarzyszy, z którymi przyszlo spędzić mu kolejne dni po czym udał się przed chatkę.
Offline